Lada dzień walentynki, w kilka tygodni później kolejne drobne święto, kojarzące się z podarkami dla płci pięknej – Dzień Kobiet. Wśród prezentów dla dam męskich serc nieodmiennie króluje biżuteria. Co damom absolutnie nie przeszkadza.
Nieprzypadkowo Marylin Monroe śpiewała o tym, że „Diamonds are a girl’s best friend” (diamenty to najlepszy przyjaciel dziewczyny). Z tym że… umówmy się, że nie muszą to być od razu diamenty ;).
Większość pań nosi biżuterię na co dzień. Każda z nas zazwyczaj ma swój ulubiony element biżuterii, któremu jest wierna – ja na przykład nie wyobrażam sobie pójść do pracy bez kolczyków, inne kobiety wolą naszyjniki lub bransoletki, większość z nas dzierży na palcu jakiś pierścionek. A nawet jeśli dana przedstawicielka płci pięknej na co dzień od tego typu ozdób stroni, to w życiu każdej z nas zdarzają się przecież okazje szczególne, gdy elegancki czy też szałowy strój wręcz wypada podkreślić biżuterią.
Zmierzam do puenty, że chyba żadna dziewczyna czy kobieta nie obrazi się, otrzymując kolejną błyskotkę, choćby miała ich w swojej szkatułce już dziesiątki, czy nawet setki.
No dobrze, obrazić się może i nie obrazi, ale byłoby miło, gdyby prezent od czasu do czasu, lub nawet częściej, znajdował praktyczne zastosowanie na szyi, uchu, czy przegubie dłoni obdarowanej właścicielki. Kupić kobiecie piękną biżuterię nietrudno. Kupić jej taką, którą będzie nosić chętnie – już odrobinę trudniej.
Jak to działa? Już spieszę z tłumaczeniem. Robiąc zakupy w galerii, oglądam czasem wystawy sieciowych sklepów jubilerskich. Gdybym miała określić, jaki procent tamtejszych błyskotek to rzeczy piękne – powiedziałabym, że prawie wszystkie. Ale już gdybym miała wskazać te, które istotnie chciałabym nosić – zajęłoby mi to dłuższą chwilę i nagle wskaźnik spadłby do jakichś… hmmm 40 procent.
Aby kobieta pragnęła nosić daną biżuterię, musi ona do niej pasować. Biżuteria do kobiety. Odwrotnie zresztą też. Dziewczyna wybierająca na co dzień styl subtelny i delikatny, raczej nie zechce nagle nosić bogato zdobionego ciężkiego naszyjnika. Wielbicielka wyrazistych ozdób nie przekona się nagle do biżuterii minimalistycznej, a preferentka ćwieków i czaszek nie popadnie w zachwyt na widok serduszka z cyrkonią.
Toteż kluczem do sukcesu jest najzwyklejsza w świecie obserwacja. Zanim wybierzesz się w poszukiwania upominka dla swojej pani, najpierw przyjrzyj się, co lubi. Jeśli zawsze nosi maleńkie kolczyki, to prawopodobnie nie dlatego, że brak jej dużych, ale dlatego, że dużych po prostu nosić nie lubi. I jeśli jej takie sprawisz, to nie zapełnisz żadnej luki, a jedynie dasz jej coś, z czego chwilowo się ucieszy po to, by nigdy tego nie założyć. Jeśli zaś kolczyków nie nosi wcale, to pewnie też nie zacznie tylko dlatego, że jakieś dostanie.
Podobnie rzecz ma się z innymi ozdobami kobiecego ciała. Nie kupuj naszyjnika dziewczynie,u której nigdy nie widziałeś nic na szyi. Bransoletki kobiecie, która nie nosi nawet zegarka, bo nie lubi mieć czegokolwiek na ręce.
Jeśli twoja partnerka lubi delikatne łańcuszki – podaruj jej taki. Inny niż ten, który już ma, ale utrzymany w tej samej stylistyce. Jeśli dostrzegasz w niej wielbicielkę olbrzymich kolczyków – poszukaj dla niej kolejnych olbrzymich kolczyków. I tak dalej :).
Ale poznaj i zapamiętaj jedną ważną zasadę: pierścionek wolno ci kupić tylko kobiecie, której się oświadczasz, albo której już się kiedyś oświadczyłeś. W przeciwnym wypadku władowanie się w dziwną i niejasną sytuację masz jak w banku!